Jakiś czas temu pisałam, że szykuje się u mnie sporo zmian i dotrzymuję danego sobie i Wam słowa! W związku z rozpoczęciem całkiem nowego życia, które spadło na mnie niczym grom z jasnego nieba postanowiłam, że zacznę czerpać z życia garściami i to właśnie mam zamiar robić.
Zmiany przybrały nieoczekiwany obrót, bo w tym momencie zaczęły docierać do mojej (o wiele za dużej) garderoby. Do tej pory zadbałam o skórę, paznokcie, trzymam się mocno z postanowieniem zapuszczania włosów i dbania o nie również. Ćwiczeń oczywiście również nie odpuszczam, bo na 6 dni maja mam za sobą już 4 dni treningów! Zaczęło się dobrze i mam nadzieję, że równie aktywnie zakończę ten miesiąc. Muszę Wam powiedzieć, że czasem mam wrażenie, że zwariowałam! Znajduję sporo czasu dla siebie i prawie w ogóle nie przesiaduje przed komputerem czy telewizorem jak do tej pory. Ciągle gdzieś wychodzę i cały czas się śpieszę, ale wiem, że wieczór wrócę do domu i będę mieć jeszcze siły i czas na treningi. Niestety na tym trybie życia trochę cierpi moja dieta, bo muszę zawsze mieć w torebce coś do przegryzienia, a różnie to z tym bywa. Z resztą o zawartości mojej (równie aktywnej jak właścicielka) torebki napiszę Wam już wkrótce.
Ostatnio nadeszła chwila by zacząć szukać sukienki na wesele mojej ukochanej kumpeli i o dziwo znalazłam kreację bardzo szybko w mojej, niewielkiej, rodzinnej miejscowości. Niestety znalazły się w sumie 2 sukienki i teraz będę mieć problem by zdecydować się na jedną z nich. Muszę przyznać, że nie pamiętam kiedy ostatnio buszowałam tyle po sklepach, bo nie przepadam za zakupami, a wręcz ich nienawidzę. Chyba najcięższy trening nie męczy mnie tak jak mierzenie stosu ubrań w sklepie. Mam dosyć nietypową sylwetkę i mimo tego, że zgubiłam sporo kilogramów to nadal widzę w lustrze takiego małego wielorybka (podobno z czasem mi to minie), ale nic nie zmieni faktu, że wchodzę w ubrania w rozmiarze 38! Jeszcze półtora roku temu szukałam również koktajlowej sukienki i ledwo wchodziłam w rozmiar 42/44. Dziś automatycznie sięgam po większe rozmiary, w których jak się okazuje wyglądam jak w worku na ziemniaki :)
Kiedyś obawiałam się nosić słodkie, dziewczęce sukienki czy jakieś bardziej kobiece kreacje. Czułam się w nich WIELKA (w negatywnym tego słowa znaczeniu). Miałam wrażenie, że czego na siebie nie włożę to wyglądam w tym źle. Dziś trochę zmienia mi się myślenie, bo nosząc o 3 rozmiary mniejsze ubrania mogę pozwolić sobie na troszkę więcej szaleństwa, kolorów i dziwacznych krojów. Zawsze lubiłam rzeczy niebanalne i teraz wreszcie mogę je nosić bez skrupułów! Uwieńczeniem mojej przemiany będzie więc zmiana stylu. Dziś będąc w sklepie mierzyłam przepiękną łososiową, ołówkową spódnicę z baskinką, a do niej białą lekko prześwitującą bluzeczkę. WRESZCIE SIĘ SOBIE SPODOBAŁAM! Wcześniej ubrałam miętową spódniczkę o lekko rozkloszowanym kroju do śmietankowej bluzeczki i też podobało mi się to co widziałam. Od jakiegoś czasu noszę również fantazyjnie upięte włosy i odsłaniam twarz, którą kiedyś najchętniej ukrywałam pod włosami opadającymi na czoło i twarz.
To naprawdę niesamowite uczucie!
Nie sądziłam, że takie drobiazgi sprawią mi taka radość!
Jestem raczej dosyć sceptycznie nastawiona do zakupów odzieżowych w sklepach, bo moje "zdobycze" najczęściej pochodzą z second-handów. Nigdy nie lubiłam przepłacać, bo po co? Teraz kupuję coś fajnego w granicy cenowej 1-5 zł, a w sklepie nie kupię nic taniej niż 50 zł. Po co przepłacać? Nie wiem, ale teraz mam zamiar zainwestować trochę w siebie i w moją garderobę. Z resztą ponad połowa moich ciuchów jest w rozmiarze 42/44 i już na mnie nie pasuje.
To chyba najlepszy czas by zmienić coś w swoim wyglądzie zewnętrznym...
Lubię swoje włosy więc nic w nich nie będę zmieniać, ale garderobę? Czemu nie! W najbliższym czasie planuje zakup kilku rzeczy, o których do tej pory mogłam tylko pomarzyć. Wierzę, że to właśnie to doda mi tej pewności siebie, której wciąż mi brakuje.
Wcześniej nie wiedziałam jakie to będzie cudowne uczucie gdy ubiorę coś co leży na mnie idealnie i do tego jest w rozmiarze 38!!! Ach! Żyć nie umierać! Chyba zacznę lubić swoje odbicie w lustrze :) Zawsze zazdrościłam szczupłym kobietom, że we wszystkim mogą wyglądać pięknie! Choćby taki słodki, dziewczęcy styl, który do tej pory był tylko moim marzeniem teraz mogę wprowadzić w życie! Mogę przestać zazdrościć innym i sprawić by to mnie zazdroszczono :) Przestać inspirować się innymi, a stać się inspiracją dla innych. Wiadomo, że jeszcze nie mogę pozwolić sobie na dosłownie wszystkie szaleństwa, ale niewiele mi już brakuje. Niedługo będę mogła szaleć ile tylko wlezie, a to wszystko za sprawą ciężkiej pracy, którą wkładam w ten cały proces. Dla takich chwil warto coś w sobie zmienić, warto walczyć, bo satysfakcja z tego co się osiągnęło jest niesamowita. Nawet nie wiecie jak się cieszę, że nie poddałam się jak zawsze, że nie przestałam ćwiczyć przy pierwszej porażce. Gdybym dała sobie spokój z tą całą metamorfozą, z tym blogiem byłabym nadal tamtą, nieszczęśliwą, zgorzkniałą i zamkniętą w swojej grubej skorupie dziewuchą o wrednym charakterze. Teraz wreszcie na zewnątrz mogę pokazać siebie! Swoją dobrą stronę... Za sprawą kilkudziesięciu godzin treningów, małych zmian w żywieniu i dużej dawki samozaparcia powoli staję się tym kim zawsze marzyłam, że będę. Jak widać (i jestem na to żywym przykładem) marzenia się spełniają!!! Ja wcale nie zmieniłam aż tak wiele w swoim życiu, nie postawiłam wszystkiego na głowie i nie odmawiałam sobie wszystkich przyjemności by być tu gdzie jestem teraz. Nie było najłatwiej, ale nie było też bardzo trudno! Mimo wszystko bliskość zwycięstwa cieszy niesamowicie i teraz już wiem, że osiągnę wszystko czego tylko chcę. Powoli nawet wierzę, że znajdę wymarzoną pracę, bo jestem pewna siebie jak nigdy!
Uwierzcie mi... Warto poświęcić sobie trochę czasu na udoskonalenie siebie!
Magdalena wersja 2.0... TAK! TO WŁAŚNIE JA!
A teraz trochę moich inspiracji:








.jpg)
.jpg)

.jpg)
Wspaniałym uczuciem dla mnie jest również świadomość tego, że jestem potrzebna, że pomagam osobom takim jak ja! To również czyni mnie tym kim jestem teraz... Czyni lepszą osobą! Dzięki Wam osiągnę upragniony szczyt więc mam nadzieję, że i Wam się uda, bo ja cały czas bardzo, bardzo mocno trzymam za Was kciuki i wierzę, że na tym szczycie spotkamy się wszystkie razem!
Buziaki!
Pięknie napisane :) Nie da się nie uśmiechać, jak się to czyta. Czuć pozytywną energię bijącą od Ciebie gdzieś po drugiej stronie ekranu :)
OdpowiedzUsuńJa jestem faktycznie teraz taką energią przepełniona... i to do tego stopnia, że powoli dostaję szczękościsku od uśmiechu nawet gdy siedzę przed monitorem :)
Usuńkażda z nas w pewnym momencie odkrywa w sobie kobietę, jest to piękne zarazem fascynujące, bo jak KOBIETA może nie czuć się kobietą? Są i takie przypadki przecież.
OdpowiedzUsuńFajnie, że odnalazłaś to w sobie, ja wciąż szukam :)
Oj bardzo łatwo jest być kobietą jednocześnie nią nie będąc... W dzisiejszych czasach gdzie kobiety są na równi z mężczyznami pewne granice się zacierają i bardzo łatwo jest się gdzieś po drodze zgubić... Grunt to się odnaleźć :)
Usuńa ja po 3 msc metamorfozy wchodzę w roz. 34 i nadal mi się wydaje że mam tu i tam za dużo...
OdpowiedzUsuńRozmiar 34 jest dla mnie wręcz nieosiągalny :) Gratuluję!
UsuńKiedyś pisałam o tym, że jakkolwiek byśmy nie wyglądały to zawsze znajdziemy coś w sobie co nam nie będzie odpowiadać... Niestety! Też mam chwilę gdy patrzę w lustro i widzę całkiem coś innego, bo ja do teraz, po 8 miesiącach czasem mam wrażenie, że w ogóle się nie zmieniłam :) To dopiero nonsens...
Lumpeksy to najlepsze sklepy, trzeba się nachodzić, ale warto :>
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam i oczywiście nie zdradzę ich z normalnymi sklepami, ale czasem warto kupić coś "pełnowartościowego" :)
Usuńmeega inspiracje;p fajny post;p
OdpowiedzUsuńsuper post szkoda tylko że na maile nie odpisujesz
OdpowiedzUsuńOdpisuje na wszystkie wiadomości! Na jedne szybciej, na inne później, ale odpisuję... Ostatnio dostaję bardzo dużo maili i już po prostu nie wyrabiam...
Usuńuczucie spełniającego się marzenia musi być niesamowite - dla takich chwil warto pracować nad sobą :) Twój post bardzo motywuje i pokazuje, ze to naprawdę można osiągnąć :) gratulacje i tak trzymaj!
OdpowiedzUsuńKochana - USKRZYDLASZ! :*
OdpowiedzUsuńAż chce się w siebie uwierzyć. Bo wszystko jest możliwe, prawda? Potrzeba tylko włożyć w to dużo wysiłku. I tak jest ze wszystkim, nie tylko z walką o upragnioną sylwetkę.
DZIĘKUJĘ! <3
Madziu, ja to bym chciała Cię zobaczyć w takich stylizacjach o których piszesz :)
OdpowiedzUsuńA tak z innej beczki, jeszcze nie wróciłam z majówki do domu i wstyd się przyznać, ale jeszcze nie ćwiczyłam... ;C Ale rower był, spacery też :)
Ależ motywująco! :) Możesz z dumą kupić najbardziej kobiecą kieckę jaką spotkasz :)
OdpowiedzUsuńja też czuję się bardziej kobieco i ogólnie lepiej od kiedy zaczełam dbac o to co jem i ćwiczyć. też zapuszczam włosy i je pielęgnuje. nie wychodze na uczelnie albo na miasto bez makijażu a kiedyś było to bardzo często.
OdpowiedzUsuńsuper że znalazłaś dla siebie aż dwie kreacje ;d teraz tylko trzeba sie pomeczyć i wybrać najlepszą ;d
a co z ubrankami w większych rozmiarach, których już nie nosisz? :)
OdpowiedzUsuńMoże zrobiłabyć tutaj zakładkę "na sprzedaż" albo coś na allegro czy tablica.pl ?
popieram ;)
UsuńNatalia
Dokładnie :) ja osobiście jestem na początku drogi.. Jeszcze nie radzę sobie rewelacyjnie, a jakieś ciuszki chętnie bym przygarnęła :)
UsuńA co do lumpeksów! Love it! :)
W "normalnym" sklepie kupie coś raz na ruski rok, bo zwyczajnie szkoda mi kasy jak w lumpku można wynaleźć mega perełki, często firmowe, a nawet nieraz z metkami :)
Karola.
Bardzo optymistyczny post, w sam raz na tą piękną krakowską pogodę;) U mnie to wszystko zależy od nastawienia... Czasami zrzucę kilogram a od razu czuję się piękna i chuda:D
OdpowiedzUsuńbardzo motywujący post:)
OdpowiedzUsuńSuper masz, ja nadal nienawidzę zakupów 'ubraniowych'. Inne wręcz kocham..
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ten Twój post:)
OdpowiedzUsuńJa nie ufam rozmiarom ubrań. Co z tego, że noszę 38, skoro mam sflaczałe ciało i w ubraniach 38 nie wyglądam wcale tak dobrze? :) Podobnie z wagą, od roku ważę 57 kg, kiedyś dla mnie nieosiągalne (długo marzyłam o zejściu poniżej 60 kg). I co, ta "5" na wadze nic nie zmieniła w moim życiu a przede wszystkim w psychice. Jak zaczęłam ćwiczyć z ECh to waga i rozmiar mi się nie zmieniły, ale za to ciało się ujędrniło. Potem miałam przerwę, a teraz znowu wróciłam do treningów...
Zmierzam do tego, że wszystko zależy od tego, co w głowie. Rozmiar czy waga niczego nie gwarantują. Jest bliskie mojemu sercu to, jak się radujesz :)) ale jak dla mnie bardziej w tym wszystkim chodzi o drogę jaką pokonałaś, walkę, wytrwałość, hart ducha itd., które są symbolicznie zawarte w rozmiarze 38:)
Aha, bardzo ,bardzo mi się podoba Twoja radość. Ta cała droga nie ma racji bytu bez takich chwil, bez dawania sobie przyjemności:))))))
Wiem, że to Twoje prywatne życie, ale bardzo chciałabym zobaczyć Cię w sukience :))))))