Witajcie kochani!
Wybaczcie mi tą długą nieobecność, ale miałam sporo kłopotów z komputerem, a do tego całkowicie wypadłam ze swojego treningowego trybu życia i cała motywacja również do dalszego prowadzenia bloga tak po prostu zniknęła.
Kontuzje chodzą stadami...
Gdy po wizycie u lekarza dowiedziałam się, że póki co muszę odstawić bieganie aż do całkowitego wyleczenia byłam kompletnie załamana, a potem wszystko się tylko pokomplikowało. Zamiast biegania postawiłam na rower i dłuższe dystanse jednak po krótkim czasie też musiałam przestać, a wszystko ze względu na kolejną kontuzję, która tym razem dopadła mój bark. Musiałam odpuścić jedyne czynności, które przynosiły ukojenie mojej znerwicowanej (ostatnio aż za bardzo) duszy. Załamałam się na amen więc wróciłam do mniej zdrowych zajęć jak np. imprezowanie i wyjścia ze znajomymi. Jednak na dzień dzisiejszy jestem już tym zmęczona, a kontuzja chyba niedługo pozwoli mi wrócić do treningów więc czego tu chcieć więcej.
Kondycja pewnie spadła do zera, ale bez obaw... SZYBKO NADROBIĘ!
A czy żałuję, że wpadłam w wir zabawy, imprez i spotkań z ludźmi? ABSOLUTNIE NIE!
Przez ostatni miesiąc w moim życiu zmieniło się wszystko i dzięki temu teraz jestem najszczęśliwszą kobietą pod słońcem, chociaż do pełni szczęścia brakuje mi jeszcze właśnie biegania i treningów. Podejrzewam jednak, że dłużej już nie wytrzymam i wrócę do ćwiczeń jeszcze w tym tygodniu.
Co się wydarzyło, że i tak jestem taka szczęśliwa?
Znalazłam swoją drugą połówkę, a żeby było śmieszniej to On był ciągle obok... Jestem pewna, że ten związek wyjdzie mi na dobre, bo On sam jest osobą, która bardzo dba o siebie i regularnie trenuje na siłowni plus jeździ na rowerze (chociaż jeżdżenie z nim nie jest jeszcze na moje siły). Ostatnio pojechaliśmy pojeździć po lesie i muszę Wam przyznać, że już dawno pedałowanie mnie tak nie zmęczyło. Mój mężczyzna niestety w kwestii górskiej jazdy na rowerze jest niereformowalny i ciągle zostawałam sama, bo on rozpędzał się do niewiarygodnych prędkości w momencie gdy ja katowałam swoje hamulce. Pomijam, że ten sam człowiek np. dziś rano przyniósł mi dwa ciacha z kremem - MNIAM, choć zapewne wszystko poszło prosto w tyłek! Przeraża mnie tylko to, że On nie widzi u mnie żadnych ponadprogramowych kilogramów co jest z jednej strony super, bo mnie akceptuje i kocha taką jaka jestem, ale z drugiej same wiecie jak to działa... Oby mnie to ni rozleniwiło.
Muszę Wam powiedzieć, że póki co jestem jednak w szoku, bo moja waga ani trochę się nie zmieniła od ostatniego ważenia, ale... niestety mięśnie, które wypracowałam treningami do półmaratonu częściowo zniknęły.
No cóż... Ostatni miesiąc poświęciłam dla innych, ale pora znów zaopiekować się sobą i nadal brnąć do celu, który już nie wydaje mi się taki odległy. Teraz mam pałera i mogę wszystko!!!
WRACAM DO WAS SZCZĘŚLIWA JAK NIGDY!!! <3
Będzie ciężko ze względu na sesję na uczelni, pisanie pracy magisterskiej (z resztą na temat pokrewny, bo wpływ aktywności fizycznej na psychikę człowieka), szukanie pracy i moich cudownych przyjaciół i faceta, którym chciałabym poświęcić jak najwięcej czasu.
Mimo wszystko moje plany się nie zmieniły...
Chcę ważyć 65 kg, a do tego rozbudować mięśnie, i wiecie co? Uda mi się!
Buziaki!
To wspaniale, że wracasz! Bardzo cieszę się, że znalazłaś Jego i kibicuje Wam z całego serca :)
OdpowiedzUsuńSama też mam wspaniałego faceta, który owszem widzi moje wady, ale akceptuje mnie w 120% tak samo teraz z nadwagą, jak i 20kg temu ze skrajną niedowagą :) Powodzenia! Czekamy na nowe wpisy! :)
Gratulaaacje! <3
OdpowiedzUsuńDajesz dziewczyno! Tyle już osiągnęłaś i jeszcze więcej osiągniesz :D
Trzymam za Ciebie kciuki !
M.
Gratulacje :)
OdpowiedzUsuńMiłość uskrzydla :)
super dasz radę tyle już osiągnęłaś reszta to kwestia czasu:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wracasz :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że do nas wróciłaś i to jeszcze w tak szampańskim nastroju :)
OdpowiedzUsuńGratuluję znalezienia miłości i cieszę się, że wracasz :)
OdpowiedzUsuńNie zrozum mnie źle, ale mam jednak mieszane uczucia i wydaje mi się, że nie wracasz na dobre. Na początku roku mówiłaś, że będziesz tu często itd., że będziesz motywowała. Długo czekałam na nowy post, wchodziłam na bloga 3-4 razy w tygodniu a tu cisza. Trochę się zawiodłam, ale mimo wszystko życzę Ci powodzenia i może czasem jeszcze tu zajrzę :)
Pozdrawiam i trzymam kciuki
Rozumiem, że można było się zawieźć, ale kontuzja naprawdę wykluczyła mnie z życia... Całkowicie straciłam motywację, bo wystarczyło, że zaczynałam i znów coś się przyplątywałam. Jakoś sens treningów przez to zniknął...
UsuńTeż rozumiem, a co więcej mam nadzieję, że już się na Tobie nie zawiodę :* :)
UsuńSuper, mam nadzieję, że na dobre wróciłaś :) zazdraszczam tego szczęścia :) i życzę by trwało :) trzymam mocno kciuki :)
OdpowiedzUsuńkochana ja tez mam zamiar wazyc 65 kg :) wiec bedziemy trzymac sie razem. a Twoja radosc tak przeplywa przez to co piszesz ze czuc ja az u mnie :) welcome back :) <3
OdpowiedzUsuńnajlepsze co może być to dodatkowa motywacja w naszej drugiej połówce, powodzenia życzę:)
OdpowiedzUsuńSuper sprawa znaleźć drugą połówkę, która podziela nasze pasje :).
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńgratuluje, życie jest piękne, ja też straciłam motywację i siły, bo każdy dzień jest męczący, a moja praca mgr ma dopiero 3 strony, a to tylko literatura, ale się tym nie przejmuje :), jak już napiszę też wracam do treningów, a może wcześniej, bo przyda się dotlenić każdą żywą komórkę
OdpowiedzUsuńW końcu jesteś :) Oby już częściej :) Życzę szybkiego powrotu do aktywności i bardzo cieszę się z faktu, że jesteś szczęśliwa :) Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńSzybkiego powrotu do pełni sił! I niech miłość trwa wiecznie, bo to ona daje szczęście i motywację, powodzenia :)
OdpowiedzUsuńOd marca regularnie wchodziłam na bloga sprawdzić, czy może już powróciłaś:) Miło znowu widzieć wpis, zwłaszcza tak entuzjastyczny. Powodzenia w prywatnym życiu, niech Twój mężczyzna Cię uskrzydli. Wysportowani faceci są najlepsi! :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia i czekam na kolejny wpis:)
Natalia
Witaj,
OdpowiedzUsuńcieszę się, że jesteś.
Powiem Ci, że ja dopiero jak uwierzyłam w to, że mój mężczyzna akceptuje mnie w 100%, że uważa mnie za piękną i seksowną kobietę, to sama zaczęłam w to wierzyć. Paradoksalnie wtedy zrozumiałam to, że muszę o siebie dbać, biegać, dobrze odżywiać, bo.... moje ciało na to zasługuje:)
Powodzenia,
Ania
Zapraszam!
OdpowiedzUsuńhttp://halinaaa.bloog.pl/
Dopiero zaczynam, liczę na wyrozumiałość D:
Kochana, albo sie redukujemy, albo budujemy miesnie... te dwie rzeczy nie ida w parze... niestety...
OdpowiedzUsuńSuper, że wróciłaś. Z niecierpliwością czekam na nowe posty!!!! Nie poddawaj się nigdy :)
OdpowiedzUsuńPo kontuzji naprawdę trudno się zmotywować do powrotu (przynajmniej po pierwszej kontuzji). Wiem to, ponieważ aktualnie to cały czas przerabiam i nie mogę się zmotywować. Cieszę się, że Tobie się udało;)
OdpowiedzUsuńPowodzenia w dochodzeniu do pełni sił! Fajnie, że wróciłaś :) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńBEDZIESZ MIAŁA TERAZ WIECEJ SIŁ I MOTYWACJI A My dzieki Tobie tez
OdpowiedzUsuńsuper, że wróciłaś
OdpowiedzUsuńCześć, apropo diety. Zastanawiam się nad zastosowaniem tego kremu, ale nie wiem czy to naprawdę może pomóc http://www.topsuplementy.com/krem-wyszczuplajacy/
OdpowiedzUsuńWitaj, jestem pierwszy raz na tej stronce i widzę że masz motywację a to połowa sukcesu. Ja też swego czasu walczyłam z nadwagą i wygrałam. Schudłam ponad 20 kg i już nie tyje ( z wyjątkiem świąt bo przybywa mi 2 kg które mi następnie uciekają sama nie wiem kiedy). Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńSuper że jesteś bo bloga uwielbiam.
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie Pani Magdaleno!
OdpowiedzUsuńszukam fajnego bloga o zdrowiu, a tu znajduje nie tylko o zdrowiu fizycznym ale i o psychologii. Widze, ze fascynuje się Pani psychologia, i pisze Pani prace na temat który mnie tez bardzo interesuje.
Opowiem Pani taki drobiazg:
Duzo pracuje na komputerze, co oznacza sporo siedzenia na krześle. Czasem gdy się zapominam, trwa to kilka godzin bez ruchu... na szczęście jestem szczupła, ale moje samopoczucie leci w dol na łeb na szyje!
wiec co zaczęłam robić. co około 40 minut wstaje i kilka minut chodzę w miejscu, głęboko oddychając, mówiąc do siebie rożne pięknie rzeczy i biegnąc później w miejscu.
Zmiany są wielkie :)
wspaniale, ze się Pani zakochała, w niedziele mój dobry przyjaciel powiedział tak: w życiu najważniejsze są dwie sprawy: zdrowie i miłość:)
Serdeczności, Joasia
Witam ja też zaczęłam walczyć o nową sylwetkę ale po moich 3 tyg treningów z ewą chodakowską bardzo bolą mnie kolana i nogi i nie wiem co mam dalej robić czy odpuść czy dalej trenować i samo przejdzie już nie wiem jestem załamana co robić proszę o porade ćwiczyłam 6 razy w tyg skalpel 1 2 killer i turbo na przemian.
OdpowiedzUsuń